środa, 14 marca 2012

"Dokonujesz bardzo trudnych wyborów, ale swoich wyborów."

1/100

Już leżałam w łóżku z zamiarem udania się w krainę snów.  Niestety moja bezsenność daje mi ostro o sobie znać. Od położenia się do łóżka do rzeczywistego zaśnięcia mijają co najmniej 2godziny, grr..
A że dziś po raz pierwszy od 44dni mogę zaliczyć dzień do, hmm względnie udanych postanowiłam co nie co naskrobać. Z racji tego, że przez najbliższe 95dni będę intensywnie nad sobą pracować, chcę na bieżąco spisywać tu swoje małe przemyślenia i takie tam. Aby po zakończeniu pewnego etapu móc spojrzeć na wszystko całościowo i wyciągnąć wnioski.

Także pierwszy dzień za mną. Łatwo nie było. Początki nigdy nie są łatwe. Jednak to tylko wstęp do tego co nastąpi w poniedziałek. 
Jako że nie umiem wyrażać swoich emocji, postaram się napisać co nie co o tym, co kłębiło się we przez ten dzień.
Strach, niepewność, żal,smutek, obrzydzenie, oraz zniechęcenie. Jak widać, są to uczucia negatywne. Widocznie tak musi być, przyjdzie czas i na te dobre. Cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość-tak bardzo mi jej brakuje. Chciałabym już, teraz, zaraz!!! 

  Staram się żyć tu i teraz. Dawać z siebie wszystko w każdej minucie i nie oglądać się za siebie, ani nie wybiegać za bardzo  w przyszłość. Chcę(?) tak dużo zmienić, ale potwornie się boję. Boję się, że nie dam rady, że nawet najmniejsze niepowodzenie spowoduje, że znowu nie będę potrafiła się podnieść. W głowie mam kocioł sprzecznych emocji. Wahania, rozterki, wątpliwości. 

Mimo,że nie okazuję radości,to w głębi duszy pojawiła się malutka iskierka nadziei na to, że może i dla mnie kiedyś zaświeci słońce? Może uda mi się otworzyć  wszystkie pozamykane dotąd furtki i dotrzeć tam dokąd zmierzam? Chyba boję się szczęścia, nie umiem go przyjąć, ot tak. Dlaczego nie potrafię zaakceptować tego, że może być dobrze?po prostu dobrze. 

Na wiele moich pytań, wątpliwości zapewne chociaż w połowie uzyskam odpowiedz w ciągu najbliższych 95dni. Tak naprawdę cieszę się, że się zdecydowałam. Czuję ogromny strach, ale wiem, że nic nie tracę , a jedynie mogę zyskać.





wtorek, 6 marca 2012

A dla mnie zaświeci słońce...?

Jest źle. Gorzej niż źle. 37dni marazmu, wegetacji, otępienia, bezczynności i bezradności. Nie potrafię zrobić ani jednego, najmniejszego kroku w kierunku, do którego zmierzam. Chyba powinnam odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
 Czy ja na prawdę chcę? Czy robię to dla siebie? Po co mam zmienić swoje życie? Dużo gadam, rozmyślam, planuję i co  z tego? efekt jest taki, że z godziny na godzinę upadam coraz niżej. 
Przeraża mnie wszystko. Wzrok ludzi budzi we mnie strach, panikę. Nie potrafię żyć w społeczeństwie. Wszystko już dawno mnie przerosło. Czuję wstręt, obrzydzenie i nienawiść. Tak bardzo siebie nienawidzę. Jestem przepełniona żalem, nienawiścią. Czuję w sobie tykającą bombę, która niebawem wybuchnie. Jestem na granicy. 

"Dlaczego niszczysz wszystko co uda Ci się wypracować i osiągnąć?Nie umiesz zaakceptować faktu, że może być dobrze."-usłyszałam od terapeutki. I tak jest, sama wbijam sobie nóż. Dlaczego? Dlaczego nie potrafię przyjąć szczęścia? Dlaczego boję się żyć godnie i świadomie? 

"A może 5 lat temu nie byłaś jeszcze gotowa by zacząć zmieniać swoje życie, może te 2 lata, które dla Ciebie były piekłem mają coś Ci pokazać, uświadomić? Dla Ciebie jest to zmarnowany czas, jednak postaraj się spojrzeć na to jak na wielką szansę dotarcia do głębi siebie, do tego kim jesteś."- może coś w tym jest? Tylko dlaczego nie potrafię się podnieść? 

 Bo nie próbuję? Tak. Od razu się poddaję. Bo łatwiej sięgnąć po żarcie i zagłuszyć swoje emocje, przytłumić wszystkie uczucia. Wtedy nic nie muszę, jestem na haju, odpływam. 37dni stosuję tę metodę. Dłużej nie dam rady. Z każdym dniem będzie coraz gorzej. Muszę podjąć konkretne kroki. Zacząć działać, a nie czekać na cud i złotą rybkę, która spełni me życzenia. Czas zbudować swoje życie i odciąć się od tego co było. Żyć i leczyć się dla siebie, nie dla innych. Bez wsparcia jest ciężko. Ale nie mam wyjścia. To ja muszę być teraz dla siebie najlepszym przyjacielem i podawać sobie rękę, gdy się potknę.


Nauczyć się żyć tu i teraz.

 
K.-Bo dzięki Tobie  powoli otwieram oczy.
dziękuję.